niedziela, 10 listopada 2013

PAPIEROWY PUCH - rozdział 10.

10.
- Ostrożna? Doprawdy? I powiedział ci to koleś w starym jak świat płaszczu i moherowym berecie? Nie bądź głupia.
Nie obracała się. Dalej wpatrywała się w przestrzeń znajdującą się daleko przed nią.
 - Nie jestem głupia. Zazwyczaj nie biorę sobie takich rzeczy do serca, ale w nim było coś naprawdę dziwnego. Miałam wrażenie, że skądś go znam i, że mówi prawdę.
Matt wydawał się być coraz bardziej poirytowany.
 - Kompletny absurd! Poza tym nie pomyślałaś, że mógł się po prostu przestraszyć jej omdlenia? Może powiedział to w kontekście dbania o zdrowie. Wymiotując na prawo i lewo na pewno nie wyglądała na okaz tętniącej życiem nastolatki.
 - Może i tak. Ale mam wrażenie, że nie o to tu chodziło.
 - Oj, daj spokój. Robisz zamieszanie. Lepiej chodźmy, bo biedna Jennifer przez ciebie oszaleje.
Niczego nie powiedziałam. Nie wiedziałam, jak mam zareagować. Czułam okropne przejęcie. Z jednej strony wytłumaczenie Matta mnie uspokoiło, z drugiej jednak wiedziałam, ze wydarzenia, które mi się przytrafiały na dwieście procent miały powiązanie z tym, co powiedziała Jess. Wszystko zaczynało się nawarstwiać, w nieprawdopodobnym tempie i czasie.
 - Jenn? Wszystko w porządku?
Przygryzłam wargę.
 - Tak, tak, wszystko dobrze. Będziecie rano? – chciałam jak najszybciej zmienić temat. Nie mogłam jej na razie powiedzieć o tym wszystkim, bo totalnie by się przejęła. Robiłam to w trosce o nią samą. Może sama dojdę do tego, co to wszystko znaczy i kim jest ten dziwny mężczyzna.
 - Tak, przyjedziemy koło dziewiątej. Potem koło jedenastej wpadnie duchowny, przydałoby się posprzątać twój pokój. Ben narobił tam takiego bałaganu…
Oburzyłam się.
 - Hej! Kto go tam wpuścił? I jakim prawem?
Matt znów się uśmiechnął.
 - Nikt nie musiał go wpuszczać. Sam wdzierał się tam, kiedy nas nie było. Co poradzisz? Ma naturę odkrywcy.
 - Tak, tak. Zupełnie jak ty. Pamiętasz jak na wyjeździe na narty poprosiłam cię o to, żebyś poszukał w garderobie kombinezonów narciarskich?
Matt zalał się rumieńcem, wymachując rękami w każdą stronę.
 - Daj spokój! Musisz mnie tak upokarzać? Było, minęło…
Jessica zwróciła się w moją stronę.
 - I pamiętasz co nam przywiózł? – nie zdążyłam odpowiedzieć, zrobiła to za mnie – folię bąbelkową ! Na litość boską, ja naprawdę nie wiem, co tobą wtedy kierowało? Myślałeś, że się nią owiniemy i będziemy na brzuchach zjeżdżać po stoku? Niedorzeczne!
Głośny śmiech rozniósł się po całej Sali. Rozbrzmiał wśród metalowych łózek, białych ścian i wszystkiego, co tak bardzo mnie przytłaczało.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz