wtorek, 19 listopada 2013

Niezwykłość codzienności - czyli moje okulary na Twoim nosie :)

Ludzie zazwyczaj są samolubni. Uważają, że nie muszą się z nikim liczyć, nikogo szanować. Bzdura! Nie żyjemy sami. Otaczamy się przecież wspaniałymi ludźmi, którzy zasługują na szacunek i choć odrobinę zainteresowania. Nikt z nas nie lubi być przecież poniżany, oszukiwany, odrzucany. Podświadomie dążymy do tego, aby nasze środowisko nas zaakceptowało i dobrze odbierało. W naturze wszystko dzieje się na podstawie akcji-reakcji. Dostajesz ile dajesz. Ludzie są dla ciebie tacy, jaki ty jesteś w stosunku do nich. Może czasami warto dać z siebie nieco więcej. Świat na pewno to odwzajemni J

poniedziałek, 18 listopada 2013

Niezwykłość codzienności - czyli moje okulary na Twoim nosie :)

Prawdziwa przyjaźń?
Często pozory mylą. Określamy kogoś mianem przyjaciela, choć tak naprawdę nim nie jest. Trzeba rozróżniać zwykłą znajomość, od czegoś, co posiada głębokie korzenie.
Przyjaciel jest osobą, bez której nie możemy się obyć. To nasze rodzeństwo, które po prostu poznajemy później. Dzięki niemu stajemy się szczęśliwsi, pewniejsi siebie. Zyskujemy poczucie bezpieczeństwa, które tak naprawdę jest w życiu każdego człowieka najważniejsze. Nie można jednak zapominać o tym, że sami z siebie również musimy coś wykrzesać. Dobre słowo, ciepły gest – to wszystko zbliża do siebie ludzi i sprawia, że stają się sobie coraz bliżsi. Jak więc znaleźć dobrego przyjaciela? Takiej osoby nie trzeba szukać, nie trzeba się nawet starać. Dlaczego? Bo będąc sobą przyciągniemy w nasze otoczenie tych, którzy doceniają nas za to, jacy naprawdę jesteśmy.


niedziela, 17 listopada 2013

Niezwykłość codzienności - czyli moje okulary na Twoim nosie :)

Czy pasja jest ludziom potrzebna? Myślę, że tak. Inaczej przecież nie robiłabym tego, co robię, nie sprawiałoby mi to radości i nie przynosiło żadnych korzyści. Bo prawdą jest, że pisanie daje mi ogromne zadowolenie i sprawia, że czuje się lepiej. Kiedy wiem, że ludzie czytają moje teksty jestem najszczęśliwsza na świecie. Poświęcają czas czemuś, co mi sprawiło przyjemność. Wspaniale, prawda? Ludzie zadowoleni i spełnieni, to ludzie szczerzy i prawdziwi, zgodni z zamierzeniem istnienia człowieka - spełnionego i wiecznie uśmiechniętego. Dlatego też piszcie, grajcie, śpiewajcie, malujcie, gotujcie! Róbcie cokolwiek, co sprawia wam przyjemność. Zapewniam Was, że z czasem zacznie przynosić satysfakcję, a później też wspaniałe efekty i korzyści. Pasja jest najpiękniejszą częścią ludzkiego życia. Dopełnia je i sprawia, że wszystkie działania są kompletne. 

PAPIEROWY PUCH - rodział 11.

11.
Jessica i Matt jeszcze chwilę ze mną porozmawiali. Potem zostawili mnie sam na sam z moimi okropnymi myślami. To wszystko robiło się jakieś chore. Czułam się jak główna bohaterka programu kryminalistycznego.
Leżałam na łóżku czując, że coraz bardziej się denerwuje. Spojrzałam na zegar – była dopiero siódma. Gdybym poszła spać teraz, nie mogłabym spać w nocy, a wtedy byłabym jeszcze bardziej narażona na bzdurne rozważania. Od śmierci wybawiła mnie wspaniała pielęgniarka, która krokiem kulawej modelki weszła do sali.
- Co mała, nareszcie pojechali? Co za ludzie! Na twoim miejscu już dawno uciekłabym z domu.
Nie chciałam jej strofować. Poczułam się trochę urażona, bo nie znając ani Jess, ani tym bardziej Matta nie powinna tak mówić. Każdy przecież może się zdenerwować, a wiadomo, że matka w obronie swojego dziecka potrafi nawet zabić.
 - Niestety tak – mruknęłam, podciągając się do góry.
Podeszła do kroplówki, potrząsnęła nią i popatrzyła w moją stronę. Co chwila spoglądała na zegar. Miałam wrażenie, że czeka na koniec zmiany. Pewnie kiedy się skończy wyleci stąd z prędkością torpedy.
 - Powiem ci coś. Jak koleżanka koleżance – to porównanie totalnie zbiło mnie z tropu. Od kiedy się z nią kolegowałam? Drugi raz widziałam ją na oczy. Paranoja – twoja matka powinna się leczyć. Może polecisz jej jakąś klinikę ? Mam mnóstwo ulotek, na pewno coś się jej spodoba.
Czułam jak ciśnienie idzie w górę. Nie mogłam się nie odezwać i puścić tego bokiem, nie byłabym sobą. Natura zwyciężyła.
 - Poleci mi pani tę, z której właśnie wyszła? – byłam z siebie dumna. Chciałam jak najbardziej ją upokorzyć.
Kobieta zrobiła się czerwona jak burak. Oczy zrobiły się jeszcze bardziej czarne, a usta wykrzywiły w proteście. Widocznie chciała coś powiedzieć. Moje pytanie okropnie ją zmieszało.
Mocno ścisnęła kroplówkę i rzuciła mi wrogie spojrzenie.
 - Niewdzięczna smarkula. Hamuj się w rozmowie ze starszymi.
Owinęłam pasmo włosów na palcu i specjalnie kręciłam nim przed jej nosem.
 - To niech pani hamuje się w rozmowie z dojrzałą i zbuntowaną nastolatką. Taki układ powinien być jasny.
Puściła kroplówkę i nerwowym, szybkim ruchem podeszła do okna.
 - Nienawidzę dzieci, nienawidzę! Za jakie grzechy muszę tu pracować?
Nie chciałam słyszeć jej odpowiedzi, bo niespecjalnie mnie obchodziła. Obróciła się na pięcie i wyszła z pomieszczenia, ponownie zostawiając mnie samą.
 - Co za dziewczyna, bezwstydna! Taka jak matka! – głos kobiety dalej niósł się echem po korytarzu. Widocznie naprawdę się zbulwersowała.
Nic nie poradzę na to, że jestem aż tak pyskata. Nauczyłam się tego od życia i ludzi, którzy byli w stosunku do mnie tak samo niemili. Może nie jest to dobre, ale przynajmniej czuje się lżej.
Poza tym jakoś trzeba sobie radzić. W dzisiejszym świecie dobrzy ludzie powinni mieć twardą pięść, żeby nie zginąć w tym szale i zwariowaniu każdego, szarego dnia.





Niezwykłość codzienności - Czyli moje okulary na Twoim nosie :)

Jak być szczęśliwym?
To pytanie jest zarazem łatwe i proste. Przeważnie w życiu nie zwracamy uwagi na rzeczy, które są dla nas mało istotne. A może popełniamy błąd? Ludzie zazwyczaj dążą do czegoś, co daje im satysfakcję i ogromną ilość szczęścia w krótkiej chwili. Dochodzą do tego dniami, miesiącami, latami… Tracą przy tym mnóstwo nerwów i popadają w rutynę, jaką narzuca nam teraźniejszość. Nie da się ukryć, że dzięki temu często tracimy nad wszystkim kontrolę. Walka za wszelką cenę jest zgubna. Każdy z nas powinien się starać na miarę swoich możliwości, ale nigdy ponad siły. Aby naprawdę poczuć szczęście, powinniśmy doceniać najgłupsze błahostki, które otaczają nas każdego dnia. Mama posłała ciepły uśmiech? Odwzajemnij go! To oznaka tego, że bardzo cię kocha. Zjadłeś pyszny obiad? Brawo, przynajmniej wiesz, że wracasz do domu, gdzie ktoś o tobie myśli i dba o ciebie. Oglądnąłeś swój ulubiony film?  Wspaniale! Możesz na chwilę przestać myśleć o problemach, które cię dotyczą.

Cieszmy się z tego, co daje nam los każdego dnia, bo nigdy nie wiadomo, co stanie się jutro. Doceniajmy ludzi, którzy otaczają nas na co dzień, starajmy się być dobrymi, żeby w ich pamięci nasza postać została taka na zawsze.

niedziela, 10 listopada 2013

PAPIEROWY PUCH - rozdział 10.

10.
- Ostrożna? Doprawdy? I powiedział ci to koleś w starym jak świat płaszczu i moherowym berecie? Nie bądź głupia.
Nie obracała się. Dalej wpatrywała się w przestrzeń znajdującą się daleko przed nią.
 - Nie jestem głupia. Zazwyczaj nie biorę sobie takich rzeczy do serca, ale w nim było coś naprawdę dziwnego. Miałam wrażenie, że skądś go znam i, że mówi prawdę.
Matt wydawał się być coraz bardziej poirytowany.
 - Kompletny absurd! Poza tym nie pomyślałaś, że mógł się po prostu przestraszyć jej omdlenia? Może powiedział to w kontekście dbania o zdrowie. Wymiotując na prawo i lewo na pewno nie wyglądała na okaz tętniącej życiem nastolatki.
 - Może i tak. Ale mam wrażenie, że nie o to tu chodziło.
 - Oj, daj spokój. Robisz zamieszanie. Lepiej chodźmy, bo biedna Jennifer przez ciebie oszaleje.
Niczego nie powiedziałam. Nie wiedziałam, jak mam zareagować. Czułam okropne przejęcie. Z jednej strony wytłumaczenie Matta mnie uspokoiło, z drugiej jednak wiedziałam, ze wydarzenia, które mi się przytrafiały na dwieście procent miały powiązanie z tym, co powiedziała Jess. Wszystko zaczynało się nawarstwiać, w nieprawdopodobnym tempie i czasie.
 - Jenn? Wszystko w porządku?
Przygryzłam wargę.
 - Tak, tak, wszystko dobrze. Będziecie rano? – chciałam jak najszybciej zmienić temat. Nie mogłam jej na razie powiedzieć o tym wszystkim, bo totalnie by się przejęła. Robiłam to w trosce o nią samą. Może sama dojdę do tego, co to wszystko znaczy i kim jest ten dziwny mężczyzna.
 - Tak, przyjedziemy koło dziewiątej. Potem koło jedenastej wpadnie duchowny, przydałoby się posprzątać twój pokój. Ben narobił tam takiego bałaganu…
Oburzyłam się.
 - Hej! Kto go tam wpuścił? I jakim prawem?
Matt znów się uśmiechnął.
 - Nikt nie musiał go wpuszczać. Sam wdzierał się tam, kiedy nas nie było. Co poradzisz? Ma naturę odkrywcy.
 - Tak, tak. Zupełnie jak ty. Pamiętasz jak na wyjeździe na narty poprosiłam cię o to, żebyś poszukał w garderobie kombinezonów narciarskich?
Matt zalał się rumieńcem, wymachując rękami w każdą stronę.
 - Daj spokój! Musisz mnie tak upokarzać? Było, minęło…
Jessica zwróciła się w moją stronę.
 - I pamiętasz co nam przywiózł? – nie zdążyłam odpowiedzieć, zrobiła to za mnie – folię bąbelkową ! Na litość boską, ja naprawdę nie wiem, co tobą wtedy kierowało? Myślałeś, że się nią owiniemy i będziemy na brzuchach zjeżdżać po stoku? Niedorzeczne!
Głośny śmiech rozniósł się po całej Sali. Rozbrzmiał wśród metalowych łózek, białych ścian i wszystkiego, co tak bardzo mnie przytłaczało.